W rubryce „Wezwani do tablicy” w „Warszawskiej Gazecie” odpowiedziałem na pytanie: „Czy przyznanie nam racji przez Brukselę w sprawie Rosji daje nadzieję na zmianę kursu wobec Polski?”.

Jestem lekko zaskoczony tym nagłym przebłyskiem rozsądku ze strony unijnych decydentów (poprzedzonym podobną wypowiedzią choćby premier Finlandii), niemniej jednak wydaje mi się, że wynika to z chwilowej mody. Obecnie dobrze widziane jest być krytycznie nastawionym wobec Rosji i poklepywać po plecach tych, którzy takie krytyczne stanowisko prezentują dłużej. Pamiętajmy jednak, że ta sama ręka, która dziś po plecach poklepuje, jutro może w nie wbić nóż. Tym bardziej, że na linii Warszawa – Bruksela są pewne zadawnione konflikty, które regularnie wracają.

W rubryce „Wezwani do tablicy” w „Warszawskiej Gazecie” odpowiedziałem na pytanie: Jak skomentować słowa Sikorskiego, że żądanie reparacji to „szczucie na Niemcy”?

Już od dawna nie dziwi przyjmowanie przez polityków Platformy Obywatelskiej postawy jawnie proniemieckiej. Choć biorąc pod uwagę, że wg sondaży około połowa Polaków jest za reparacjami od Niemiec, jest to postawa dosyć ryzykowna. Najwidoczniej proniemieckość jest dla takich polityków jak Sikorski ważniejsza, niż poparcie społeczne. Niemcy wypłacili już pieniądze Francji, Izraelowi, czy nawet Namibii. Najwyższy czas, aby także Polska otrzymała stosowne fundusze. Byłoby to zadośćuczynienie mocno spóźnione i raczej tylko po części rekompensujące znaczne straty ludnościowe i terytorialne, ale to konieczny krok.